a dam wam serce z ciała" (Ez 36, 26)
"...Odbiorę wam serce kamienne
Wirtualna wspólnota osób poszukujących Boga "Pustynia Jedności"
Sens próby czyli u początków wielkiej wolności
Z tradycji hebrajskiej:
„Abraham zapytał Boga
- Dlaczego wystawiłeś mnie na próbę?
Święty, który niech będzie błogosławiony, odpowiedział:
- Ponieważ szukałem sposobu, by świat poznał, że nie bez racji wybrałem cię spośród narodów:
Teraz dałem poznać, że jesteś bojącym się Boga. „
Kiedy czytam dramatyczny fragment z księgi Rdz 22, 1-19 i zaczynam się nad nim zastanawiać przypominają mi się słowa wypowiedziane przez Małego Księcia odwiedzającego pierwszą planetę, którą zamieszkiwał Król. Mały Książę powiedział: „Należy wymagać tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku." W takiej sytuacji przychodzi mi na myśl pytanie czy Bóg postąpił wbrew zdrowemu rozsądkowi? Czy oznacza to, że zaprzeczył takim działaniem swojemu autorytetowi? Jaka jest odpowiedź? Pierwsza odpowiedź jaka rodzi się w głowie brzmi: TAK! Bóg wymaga czegoś niemożliwego, coś krzywdzącego człowieka, co może nawet spowodować odwrócenie się od Boga. Człowiek nie ufa Bogu.
W człowieku budzą się podejrzenia, że Bóg w ostateczności pozbawia go czegoś w jego życiu, że Bóg jest przeciwnikiem, który ogranicza naszą wolność, i że staniemy się w pełni ludźmi dopiero wówczas, gdy odsuniemy Go na bok i w ten sposób urzeczywistnimy naszą wolność. Często człowiek żyje podejrzeniem, że Boża miłość to miłość uzależniająca, od której musimy się uwolnić, aby być w pełni sobą. Człowiek chce stać się Bogiem i zrównać się z Nim, własnymi siłami pokonać śmierć i ciemności. Nie chce polegać na miłości, która nie wydaje mu się godna zaufania; polega jedynie na wiedzy, bo ona mu daje władzę. Dąży się bardziej do władzy niż do miłości, bo dzięki władzy zamierza samodzielnie kierować własnym życiem. Czyniąc w ten sposób, zawierza bardziej kłamstwu niż prawdzie i przez to pogrąża swoje życie w pustce, w śmierci.
Miłość nie jest zależnością, ale darem, który daje nam życie. Wolność nasza tj. człowieka jest wolnością istoty ograniczonej, a zatem ona też jest ograniczona. Możemy ją posiąść, żyjąc we właściwy sposób, a żyjemy we właściwy sposób, jeśli żyjemy zgodnie z prawdą, to znaczy zgodnie z wolą Bożą. Wola Boża nie jest dla człowieka prawem narzuconym z zewnątrz, które stanowi dla niego przymus, ale wewnętrzną miarą jego natury - miarą, która czyni go obrazem Boga, a tym samym wolnym stworzeniem. Jeżeli sprzeciwiamy się temu żyjąc wbrew miłości i prawdzie, czyli tak naprawdę żyjąc przeciw Bogu niszczymy siebie nawzajem i niszczymy świat. Nie znajdujemy wówczas życia, ale działamy w interesie śmierci.
Rozpoznanie Boga żyjącego jest drogą, która wiedzie nas do miłości, a „tak” naszej woli na Jego wolę łączy rozum, wolę i uczucie w ogarniający akt miłości. Miłość nigdy nie jest „skończona” i spełniona; miłość zmienia się wraz z biegiem życia, dojrzewa i właśnie dlatego pozostaje wierna samej sobie. „Idem velle atque idem nolle - chcieć tego samego i wspólnie to samo odrzucać” tak w starożytności określano prawdziwą treść miłości. „Niech Twoja wola będzie moją, a moja wola niech idzie zawsze za Twoją i najdoskonalej z nią się zgadza. Niech mam jedno z Tobą chcenie i niechcenie tak, bym nie mógł chcieć tego, czego Ty nie chcesz, ani nie chcieć tego, czego Ty chcesz” - fragment modlitwy z Dziennika duszy św. Jana XXIII. Trzeba stać się nam podobnym jedno do drugiego, co prowadzi do wspólnoty myśli i pragnień. Historia miłości między Bogiem a człowiekiem polega właśnie na fakcie, że ta wspólnota woli wzrasta w jedności myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają się coraz bardziej zbieżne: wola Boża przestaje być dla mnie czymś obcym, którą narzucają mi zewnątrz przykazania, ale staje się moją własną wolą, która wychodzi z fundamentalnego doświadczenia tego, że w rzeczywistości Bóg jest mi bardziej bliski niż ja sam (św. Augustyn).
Mimo dramatycznej prośby Boga Abraham nie podejmuje z Bogiem żadnej dyskusji. Nie szuka żadnych wyjaśnień i nie szuka sposobu jakby ocalić syna przed Bogiem. Abraham pozwala działać Bogu, bo doskonale wie, że Bóg działa tylko na korzyść człowieka a nie przeciwko człowiekowi, bo kto umie kopać głęboko znajdzie skarb. Postawa Abrahama jest ukazaniem czystej miłości wobec Boga oraz szczególnego działania łaski. Abraham zgadza się na spełnienie woli Bożej w jego życiu. Wiara Abrahama staje się wręcz heroiczna. Musi ofiarować swojego jedynego syna. Godne zauważenia są słowa Orygenesa, który mówi, że najpierw powiedziano Abrahamowi, że ma ofiarować swego syna i dopiero wtedy polecono mu udać się na wyżynę i wspiąć na górę. Dlaczego tak? Aby idąc, przez całą drogę, był nękany myślami, aby doznawał cierpienia z powodu gnębiącego nakazu i wskutek pobudzającej go do sprzeciwu miłości względem jedynaka. Dlatego dodano mu drogę, aby był czas na walkę między uczuciem i wiarą, między miłością Boga i miłością ciała, między powabem obecnych dóbr i nadzieją na dobra przyszłe, po to mianowicie, aby wyniesiony przez wiarę porzucił sprawy ziemskie i wzniósł się ku wyższym sprawom. Utracić cokolwiek dla Boga: znaczy to, iż otrzymasz to wszystko pomnożone. Gdy z radością zbliżamy się do Boga, to On oddaje nam to, co mu ofiarowujemy. Więc to co odda się Bogu otrzymuje się pomnożone. Bóg bowiem nie potrzebuje niczego, lecz chce, żebyśmy my byli bogaci, w każdej sprawie, pragnie naszego rozwoju. Królestwo Boże jest dla śmiałków wiary. To nie jest nagroda dla przeciętnych. Dla królestwa Bożego zostawia się współmałżonka, rodziców, swoich zmarłych. Dla królestwa Bożego podnosi się nóż, by jednym ciosem odciąć największy skarb, jaki posiada się na ziemi, swoja rację bytu, siebie samego. Abraham, którego ogarnia ból, miłuje mądrość i jest wierny jej poleceniu. Okiełznał naturę i poskromił żądania serca, cierpiał jak człowiek, lecz jako ten, kto kocha Boga, kierował się umiłowaniem mądrości. Był gotów spoglądać na Izaaka tak samo martwego, jak żywego.
Sytuacja, w której znalazł się Abraham, jest jak kucie żelaza. Pan Bóg chciał przekuwać serce Abrahama, aby stało się mocne i męskie, dobre i otwarte dla wszelkiej niedoli, a twarde dla własnych zachcianek. Abraham jest też wzorem prawdziwego mężczyzny, który potrafi opanować samego siebie, swoją złość swój gniew, bo nie jest mężczyzną ten, kto nie potrafi siebie poskromić. Filon Aleksandryjski powiedział, że od Abrahama można nauczyć się cnoty duchowego rodzenia dla samego siebie, bo oddaje na ofiarę swój najcenniejszy skarb. Abraham jest jak doskonała modlitwa, ponieważ najlepsza modlitwa to ta, w której my słuchamy. Jest on przykładem człowieka, który doświadczył tego, że Bóg jest mu bardziej bliski niż on sam sobie.
"Teraz dałem poznać, że jesteś bojącym się Boga."
ks. Bartłomiej Michalski