Ksiądz Jerzy Popiełuszko jest szczególnie bliski dla nas, starych mieszkańców Żoliborza. Msze za Ojczyznę, wspólne śpiewanie "Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana…" i "Boże coś Polskę" w Kościele pw. Św. Stanisława Kostki, zostają w pamięci i sercach do końca życia. A później porwanie Księdza, czas niepewności i tragiczna informacja...
W Kościele tym jako asysta posługuje nasz Tata. Jest on przekonany, że to właśnie Ksiądz Jerzy przyczynił się do jego wyzdrowienia z choroby nowotworowej.
Dlatego, mimo, że minęło już tyle lat, coś ciągnie, aby odwiedzać to miejsce, aby pomodlić się przy grobie naszego Błogosławionego.
We wrześniu tego roku tam też, z Rodzicami i Łukaszem (niestety bez Dany), byliśmy.
W miejscu tym nasi Rodzice obchodzą swoje kolejne rocznice ślubu. Dziś także (już pięćdziesiątą ósmą). Po Mszy św. w ich intencji, ale również naszej, czyli dzieci i wnuków, poszliśmy do restauracji w Domu Pielgrzymkowym, gdzie w gronie rodziny i przyjaciół Rodziców spędziliśmy miły wieczór.
Rodzice, odkąd pamiętamy, zawsze byli otoczeni przyjaciółmi, tymi z rodziny i tymi z poza niej. Niestety wielu z nich już odeszło m.in. w ostatnim czasie, wieloletni ich przyjaciel Ks. prof. Janusz Frankowski, którego również wspominaliśmy podczas tego spotkania rocznicowego.