top of page
Magda i Dana

"Po taniości" na Bałkany, a przede wszystkim wizyta u Gospy w Medjugorie :)

Zaktualizowano: 29 sty 2020


Nim rozpoczniemy relację z kolejnej naszej podróży chcemy ujawnić jedno z ważnych źródeł inspiracji do naszych wojaży, jest nim postać Baby Leny z Krasnojarska, o istnieniu której dowiedziałyśmy się od przyjacióki Magdy, zwanej Ciotką Boguśką (jeśli kogoś zaintrygowała osoba Babuszki Leny - odsyłamy do Internetu).

3.08.2018 - o godzinie 18.15 wyruszyłyśmy zieloniutkim Flixbusem z Metra Wilanowska w kierunku Pragi. Kierowcą jest Pan o dużym poczuciu humoru, dbający bardzo o pasażerów (sprawdzał osobiście czy mamy zapięte pasy). Podróż zaczęła się więc sympatycznie. Noc nie wyglądała bajecznie (trochę niewygodne siedzenia w autobusie), ale szczęśliwie dotrałyśmy następnego dnia nad ranem do Pragi Czeskiej.

4.08.2018 - ranek w Pradze dość dynamicznie zorganizowała Magda. Nie będzimy opisywać w szczegółach, bo czas oczekiwania na dalszą podróż poświęciłyśmy na poszukiwanie publicznego prysznica (zresztą z pozytywnym skutkiem). O godzinie 9.50 (czyste i pachnące :)) wyruszyłyśmy w dalszą drogę w kierunku Zagrzebia (również autobusem Flixbus, ale o wyższym standardzie). 16.02 - jesteśmy właśnie między Wiedniem a Graz. Wiedeń zrobił na nas niezbyt przyjemne wrażenie, miasta z betonu, żelaza i szkła,

natomiast austriackie Alpy zachwyciły nas (niestety jakość zdjęć nie najlepsza, robione były komórką przez okno pędzącego autobusu).

Po przejechaniu Austrii znalazłyśmy się na terenie Słowenii, a następnie Chorwacji. Tak więc w ciągu 24 godzin byłyśmy w Polsce, Czechach, Austrii, Słowenii oraz Chorwacji, i w każdym z tych krajów mogliśmy obserwować piękne widoki. W stolicy Chorwacji, Zagrzebiu, miałyśmy nocleg i było to tym, co mogło nas w tym momencie spotkać najlepszego (po dobie spędzonej w podróży). Następnego dnia rano (5.08.2018), była to niedziela, poszłyśmy na Mszę Św. do zachwycającej zagrzebskiej Katedry, która został zbudowana w stylu neogotyckim. W Katedrze znajduje się szklany sarkofag z zabalsamowanymi zwłokami błogosławionego Alojzije Stepinaca.

Następnie pospacerowałyśmy po Zagrzebiu i odpoczęłyśmy w pobliskim, uroczym parku.

O godzinie 13.55 ruszyłyśmy w dalszą drogę, już do Medjugorie. Początek podróży nie zapowiadał się ciekawie, na zewnątrz upał, a w środku źle ustawiona klimatyzacja. Gdyby nie to, że kierowca po pewnym czasie przestawił klimę, chyba byłby problem z dojechaniem na miejsce w stanie nadającym się do dalszego funkcjonowania :(. Ale później było tylko lepiej, odpowiednia temperatura i zapierające dech w piersiach widoki Gór Dynarskich za oknem (wybrałyśmy najlepsze zdjęcia, ale nie oddają one należycie rzeczywistości, bo były robione również z jadącego autobusu).

Do Medjugorie dojechałyśmy z godzinnym opóźnieniem, była już prawie godzina 24.00. Środek nocy i konieczność dotarcia do hostelu, który kompletnie nie wiedziałyśmy gdzie jest. Dana została z bagażami, a Magda poszła podpytać ludzi i tu niesamowita historia. Zaczepione kobiety (chyba matka z córką) powiedziały, żebyśmy zaczekały na nie. Nie wiedziałyśmy o co chodzi :). Okazało się, że te Panie chcą nas podwieźć do miejsca naszego noclegu. Nie dość, że podwiozły i nie wzięły za to pieniędzy, to poczekały z nami aż pojawiła się właścicielka :).

6.08.2018 - przed południem poszłyśmy do Kościoła i Miejsca Objawień.

Po południu do Wspólnoty Cenacolo, założonej przez włoską zakonnicę, s. Elwirę Petrozzi, gdzie młodzi narkomani i alkoholicy znajdują swoje miejsce na Ziemi. Szczególne miejsce, w którym 80 procent młodych ludzi, którzy tam trafiają, odnajduje swoją tożsamość. Tak wysokiej skuteczności nie mają żadne ośrodki dla uzależnionych. Obecnie jest wiele ośrodków Cenacolo na całym świecie.

Wieczorem postanowiłysmy wybrać się na modlitwy koło Kościoła, ale niestety po drodze Magda niefortunnie wpadła w dziurę w ziemi i skręciła sobie nogę. W pierwszej chwili i w nocy sprawa wyglądała poważnie i myślałyśmy jak dojechać do Chorwacji do szpitala (niestety brak wyobraźni, o ktorą posądza nas nasz rodzony Tata i chyba ma trochę racji, spowodował, że nie wykupiłyśmy ubezpieczenia na obszar poza Unią Europejską).

W związku z kontuzją, nastęnego dnia (7.08.2018) wyprawy ograniczały się do pójścia do Kościoła.

O dziwo noga Magdy bardzo szybko zaczęła dochodzić do zdrowia. Niemal momentalnie następnego dnia rano Magda mogła chodzić. Dlatego w środę (8.08.2018) ruszyłyśmy do Mostaru. W mieście jest jeszcze bardzo dużo śladów po walkach, pozostałości po wojnie domowej.

Przeszłyśmy w okolice słynnego Starego Mostu i Starego Miasta, gdzie odbywa się handel charakterystyczny dla orientu (pani na targu na nasz widok krzyknęła "Saaame Polaki :)").

Było bardzo gorąco, po dojściu do ulicy, na której staje autobus do Medjugorie - byłyśmy już ledwo żywe. Po dojechaniu do Medjugorie marzyłyśmy już tylko o odpoczynku i "krioterapii" w naszym pensjonacie (jak już pisałyśmy na Fb, po wejściu do pomieszczenia z klimatyzacją ustawioną na 24 stopnie, miało się wrażenie, że jest się w lodówce).

9.08.2018 - poszłyśmy na Górę Objawień.

A następnie do Castle Nancy & Patrick Medugorje. Zamek zbudowany przez mega bogatego człowieka, który dzięki Matce Bożej z Medjugorie nawrócił się i w tym zamku prowadzi teraz ośrodek religijny.

Wieczorem oprócz codziennej Mszy św. uczestniczyłyśmy w niezapomnianej adoracji. Jednym z najbardziej wzruszających momentów był ten, kiedy ludzie z całego świata, mówiący na codzień przeróżnymi językami, wspólnie śpiewali po chorwacku "Gospa, Majka moja, Kraljica mira".

Kolejnego dnia (10.08.2018) weszłyśmy na Górę Krzyża, jest to już dość poważny "wyczyn alpinistyczny". Magda znalazła kij, na którym opierała chorą nogę i w pewnym momencie schodząca z Góry kobieta zapytała ją czy mówi po polsku, a nastęnie stwierdziła, że o lasce będzie łatwiej niż o kiju i wręczyła laskę z napisem Medjugorie :). Zresztą Danka przywiozła ją do Warszawy dla naszego Taty. I faktycznie ta laska pomogła wdrapać się Magdzie na Górę.

I tego dnia wieczorem wyruszyłyśmy już w powrotną drogę, przez Zagrzeb, do Pragi. I tu warto podziękować naszym gospodarzom z Bed and Breakfast Antonio, którzy mimo, że miałyśmy rezerwację do godziny 10 rano, pozwolili zostać nam na kwaterze do wieczora, bez dodatkowej opłaty.

Na zakończenie wspomnień z Medjugorie warto pokazać kilka zdjęć pt. "inne drzewa rosną", bo faktycznie tutejsza flora znacznie różni się od tej w Polsce.

Dzięki temu przeżyłyśmy "po taniości". Ponieważ w sklepach niestety sprzedawcy nie zawsze byli w stosunku do nas uczciwi, postanowiłyśmy znaleźć jakiś alternatywny sposób na przetrwanie. Znalazłyśmy zdziczałe winorośla i drzewka figowe. A wodę, zamiast kupować w sklepie, brałyśmy z kranu. Obyło się bez szczególnych "atrakcji".

W sobotę wieczorem (11.08.2018) po całodobowej podróży dotarłyśmy do Pragi Czeskiej, gdzie spędziłyśmy noc w hostelu o standardzie schroniska młodzieżowego, wzbudzając sensację wśród przebywających tam ludzi młodszych od nas o kilkadziesiąt lat :).

Niedzielę (12.08.2018) spędziłyśmy w Pradze, która nas mocno umęczyła. Na Moście Karola było tysiące ludzi.

13.08.2018 przed południem - już Warszawa. Te 10 dni było zarówno wycieczką po Europie jak i podróżą w głąb siebie:)


269 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page